Pastor odwiedza Liban i przekazuje relację

Pewien przywódca kościelny, który nadal przebywa w Aleppo, syryjskim mieście, które obecnie jest ważnym polem walki pomiędzy rebeliantami a siłami prezydenta Assada dzieli się z World Watch Monitor myślami zapisanymi w swoim dzienniku. Ostatnio pastor Samuel (imię i nazwisko zostały zmienione z przyczyn bezpieczeństwa) odwiedził Bejrut w sąsiednim Libanie po to, żeby spotkać się z syryjskimi uciekinierami, których w Libanie jest ponad milion. Poniżej znajdują się jego notatki (które zostały nieco zredagowane w celu ułatwienia zrozumienia treści):

Bejrut to jedno z najdroższych miast świata, kiedy tam jestem, traktuję to jako obowiązek, żeby spotkać się z syryjskimi uchodźcami, zwłaszcza z rodzinami, które wyjechały z Aleppo. Nie jest to łatwe spotkanie, bo wiem, że musieli porzucić normalne życie, w którym mieli pracę, własne mieszkania oraz służyli kościołowi i swoim wspólnotom.

Teraz większość z nich mówi tak: „Pastorze, popatrz na nas. Zobacz, gdzie jesteśmy teraz a jak żyliśmy wcześniej. Czy kiedykolwiek jeszcze raz przeżyjemy nasze złote dni?”. Wielu dzieli się swoimi odczuciami: „Najlepiej jest opuścić ten region, wyjechać i zapomnieć te kraje, pozostawić Bliski Wschód i prowadzić spokojne życie w Europie”. Czuję, że mają dosyć cierpienia. Podczas pobytu pośród uchodźców w Bejrucie słyszę historie, jak źle ich tu traktują.

Mieszkańcy Bejrutu podwoili czynsz dla uciekinierów z Syrii

Niestety wielu Libańczyków widzi Syryjczyków jako obywateli drugiej kategorii i nie są wobec nich gościnni. Uchodźcy, których spotkałem, mieszkają w małych jedno lub dwupokojowych mieszkaniach, za które płacą dwa razy wyższy czynsz niż miejscowi. Wykorzystuje się ich.
Syryjczycy, którzy mieli na tyle szczęścia, że znaleźli pracę, często pracują bardzo długo i dostają niskie wynagrodzenie. Słyszałem, że nawet niektórzy libańscy chrześcijanie popierają taką niesprawiedliwość.

Spotkałem młodego absolwenta szkoły wyższej. Powiedział: „Przez wiele dni szukałem pracy, większość pracodawców powiedziała, że nie ma dla mnie nic, ale nadal szukałem i w końcu znalazłem miejsce w sklepie sprzedającym artykuły metalowe. Pewnego dnia zachorowałem i musiałem zostać w domu, w łóżku. Kiedy zadzwoniłem, szef powiedział, że mam poszukać innej pracy”. Ten młody człowiek popadł w depresję. Poza tym pracował przez dziesięć godzin dziennie za połowę normalnej libańskiej stawki.

Problemy z integracją

Ponad milion Syryjczyków mieszka w Libanie jako uchodźcy, niektórzy są tam już cztery lata. Według kilku osób, z którymi rozmawiałem, integracja stanowi wielki problem, chociaż mają wspólny język i istnieją historyczne oraz rodzinne więzy.

Niektórzy Libańczycy oskarżają Syryjczyków o różne rzeczy: „Wasz syryjski rząd przez ponad 25 lat kierował naszym krajem, teraz wasza kolej poczuć, jak to jest”.
„My w Libanie byliśmy bezrobotni. Teraz wy tu przyjeżdżacie i zabieracie nam pracę. Wykonujecie wszystko przynajmniej za połowę pensji. Wszystko na rynku jest bardzo drogie przez was Syryjczyków”.

Piętnastoletni uczeń powiedział: „Podczas geografii nauczyciel mówił o problemach z wodą w Libanie. Pokazał nam libańskie rzeki na mapie i mówił o bogactwie kraju dzięki wodzie mineralnej. Ale potem dodał, że na skutek napływu Syryjczyków kraj doświadcza braku wody pitnej. Uczniowie odwrócili się w naszą stronę i popatrzyli tak, jakbyśmy to my wywołali te niedobory”.

Prawo libańskie zakazuje pracy dorywczej uchodźcom

W tym roku rząd libański wydał prawo, które zakazuje Syryjczykom wjazdu do Libanu jako uciekinierom, o ile nie mają specjalnego statusu, tzn. nie są oficjalnie zaproszeni przez jakąś organizację libańską lub konkretnych Libańczyków gotowych płacić za nich podatki. Syryjczycy zostali też pozbawieni prawa do pracy w Libanie, nie mogą dostać pozwolenia na pracę. Muszą odnawiać wizę pobytową w Libanie, a to oznacza ogromne koszty dla nich. Kiedy co kilka miesięcy ponownie podpisują umowę wynajmu mieszkania, zazwyczaj widzą, że ich gospodarz podniósł im ponownie czynsz.

Takie wyzwania i skomplikowane prawo sprawiają, że Syryjczycy chcą opuścić ten kraj i w sposób legalny zdobyć wizę. Niestety nie jest łatwo ją dostać, więc wielu próbuje wyjechać z Libanu nielegalnie. Płacą handlarzom ludzi, aby móc dotrzeć do Europy. Według ONZ ilość zarejestrowanych uchodźców syryjskich w Libanie, według oficjalnych liczb, zmniejszyła się już o ponad 1.1 mln osób.

Brak pieniędzy na lekarstwa i leczenie

Wielu Syryjczyków napotyka na problemy, kiedy potrzebują opieki medycznej w Libanie. Lekarstwa i hospitalizacja są drogie. Rząd pokrywa te koszty dla obywateli Libanu, ale Syryjczycy muszą wykupić drogie ubezpieczenie zdrowotne albo wyłożyć gotówkę.

Wielu Syryjczyków, którzy uciekli ze względu na działania wojenne, straciło prawie cały majątek i nie są stanie wykupić polisy. Spotkałem kilka osób, które były gotowe zaryzykować podróż z powrotem do Syrii do takich miejsc jak Latakia, gdzie służba zdrowia jest tańsza niż w Libanie. Jedna pani powiedziała mi ze łzami w oczach, jak jadąc do Syrii po leczenie, została zraniona przez wybuch bomby. „Co to za życie” – mówi kobieta. „Jakbyśmy się urodzili tylko po to, żeby cierpieć. Co to w ogóle za życie? Czasami myślę, że śmierć jest lepsza niż takie życie. Umarli teraz odpoczywają i nie odczuwają ani cierpienia ani bólu”.

Bariery edukacyjne

System szkolnictwa w Libanie jest inny niż w Syrii nie tylko ze względu na program nauczania, ale też język, a uczniowie muszą ciężko pracować, żeby się tam odnaleźć. Jednak największym problemem są opłaty. Spotkałem kilka rodzin, których dzieci nie chodzą do szkoły, ponieważ rodzice nie są w stanie zapłacić za szkołę ani podręczniki. Obecnie wiele dzieci pracuje, żeby wspomóc rodziny finansowo. „Co możemy zrobić?” – zapytałam matka. „Przez pierwszy rok wspierały nas jakieś organizacje, ale teraz po czterech latach ludzie zmęczyli się tym pomaganiem. Lepiej żeby moje dzieci znalazły zajęcie i zaczęły od wczesnych lat pracować”.

Martwię się o te dzieci; co się z nimi stanie po tym, jak opuściły kilka lat szkoły? Co stanie się z nimi w przyszłości?

W obliczu exodusu

Kiedy parę lat temu spotykałem się z uciekinierami w Libanie, większość mówiła, że czekają, iż wojna skończy się w ciągu kilku tygodni lub miesięcy, i że będą mogli powrócić do domu i pracy. Ale wojna trwa nadal już do czterech i pół roku, i nie widać jej końca. Ze względu na wyzwania, na które napotykają w Libanie, większość z nich stara się wyjechać bez żadnych planów na powrót.
Rodziny oczekują na jakiś cud ze strony zachodnich ambasad, który pozwoliłby im dostać się do Europy. Ponieważ rodziny chrześcijańskie nie mieszkają w obozach dla uchodźców, ich szanse na wjazd do Europy dzięki ONZ są bardzo małe, a jedyną opcją są przemytnicy.

Spotkałem wdowę, która od dwóch lat mieszka z synem i dwoma innymi rodzinami w dwóch małych pokojach. Wyobraźcie sobie: jedenaście osób mieszkających w dwu pokojach! Kiedy pytam o syna, jej oczy napełniają się łzami: „Oboje od trzech lat pracujemy i mieszkamy z dwoma rodzinami w małym mieszkaniu. Uważamy, że mieszkanie w Bejrucie nie ma sensu i że wojna nadal będzie trwała. Staraliśmy się znaleźć sposób na to, jak dotrzeć do Europy, ale nie dostaliśmy wizy. Potem zebraliśmy wszystko, co mieliśmy, i oddaliśmy przemytnikom. Mój syn wyjechał z Bejrutu do Izmiru w Turcji, a potem z Turcji statkiem do Grecji, następnie po kilku tygodniach udało mu się dotrzeć do Niemiec. Dzięki Bogu przeżył. Teraz przebywa w Niemczech i załatwia wszystkie formalności: mam nadzieję, że kiedyś będę mogła się z nim połączyć”.

Zapytałem dlaczego z nim nie pojechała. „Pieniądze, które zebraliśmy, nie pokrywały opłaty za dwie osoby, więc zdecydowaliśmy się wyprawić tylko jego. Ja mogę poczekać i pocierpieć przez kolejny rok, żeby potem do niego dojechać”.

Źródło Open Doors, World Watch Monitor

Zobacz również

Youssef Ourahmane

Przywódca kościoła skazany zaocznie

Pastor Youssef Ourahmane jest wiceprzewodniczącym Èglise Protestante d’Algérie (EPA), stowarzyszenia składającego się z ponad 45 …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *