Kenia: Świadectwo rodziny spalonych żywcem pastorów

Gladys Juma dobrze zna poczucie straty. Po utracie pierwszego męża wyszła za dr. Benjamina Jumę. Żyli razem szczęśliwie, wychowując pięcioro dzieci, w tym troje adoptowanych. Ben był z zawodu lekarzem medycyny, lecz z wielką pasją posługiwał w Kościele baptystów. W maju ubiegłego roku wraz z pastorem Jacksonem Kioto z Kościoła Melchizedeka Ben planował misje w Mombasie. Inicjatywa pastorów nie spotkała się z aprobatą. Zebrał się tłum, który na fali złości oskarżył ich o kradzież. Obaj mężczyźni zostali spaleni żywcem.

Pracownicy Open Doors odwiedzili Gladys kilka miesięcy po tragicznym zajściu. Przeżywała trudne chwile, nie mogąc pogodzić się z okolicznościami śmierci jej męża.

„Cierpienie jest nie do zniesienia. Ben po prostu kochał Boga. Tylko tyle. Oddał się Jezusowi i zapłacił za to życiem. Jestem zła i nie wiem, co o tym myśleć. Jest we mnie wiele pytań i nie wiem nawet, czy w ogóle powinnam zadawać je Bogu. A jednak one nie znikają. Dlaczego, Boże? Dlaczego zabrałeś mi Bena właśnie teraz? Dlaczego w ten sposób? Dlaczego nie umarł we śnie czy nawet w wypadku, kiedy śmierć przychodzi natychmiast? Czy jesteś dumny z bólu, jaki cierpiał Twój syn?”.

„Kiedy myślę o jego męczarniach, nie mogę zasnąć… Nie przespałam wielu nocy. Zastanawiam się, czy Jezus wszedł w ten ogień i przeszedł przez mękę razem z Benem. Czy Ben poszedł do nieba czy też w potwornej agonii zaparł się Pana?”.

Czuliśmy się mali, nie mogąc pomóc jej zmierzyć się z nękającymi ją wątpliwościami. Nie byliśmy w stanie nic zrobić, więc po prostu byliśmy przy niej. Modliliśmy się z nią i obiecaliśmy modlić się dalej, a także prosić o modlitwę naszych przyjaciół.

Ponownie odwiedziliśmy Gladys w lutym br. Tym razem miała się znacznie lepiej. Zawieźliśmy jej listy od przyjaciół Open Doors z całego świata – namacalny dowód na to, że Bóg nie pozostawił jej samej. Byliśmy ciekawi, jakie to zrobi na niej wrażenie.

„Pan okazał się wierny. Przez ten czas okazywał mi Swoją opiekę” – odpowiedziała Gladys, gdy zapytaliśmy, jak sobie radzi po śmierci męża. Do całkowitego uzdrowienia pozostała jeszcze długa droga, jednak dobrze było zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Także pod względem fizycznym miała się znacznie lepiej.

Podczas naszych poprzednich odwiedzin Gladys wiele razy powracała do męczącego ją pytania: „Czy Jezus wszedł w ten ogień i przeszedł przez mękę razem z Benem? Czy Ben poszedł do nieba czy też w potwornej agonii zaparł się Pana?”. Ta sprawa nie dawała jej spokoju.

Od tamtej wizyty modliliśmy się, by Pan odpowiedział na dręczące ją pytania w czasie, który sam wybierze i w sposób, który będzie najbardziej odpowiedni.

„Pamiętacie, jak modliliśmy się o poznanie, co się stało z duszą Bena?” – zapytała.

„Tak, oczywiście!” – odparliśmy, nie mogąc się doczekać, co takiego ma nam do powiedzenia.

„Kilka tygodni po waszych odwiedzinach miałam sen, w którym wyraźnie usłyszałam głos – i wiedziałam, że jest to głos Pana – który powiedział: „To jest MOJE działanie… i jestem zadowolony”. To proste zdanie dało mi pewność, że Bóg jako Pan wszystkiego zezwolił na śmierć Bena i że cieszy się z tego, że Ben jest z Nim teraz w niebie”.

„Pamiętacie, jak mówiłam wam, że w moim sercu czuję wielką wyrwę, której nic nie jest w stanie zapełnić?”.

„Tak. Pamiętamy”.

„Jak tylko usłyszałam ten głos, obudziłam się i poczułam, że tej wielkiej wyrwy już nie ma. Zasklepiła się bardzo delikatnie, ale całkowicie. Moje serce napełnił pokój. Zniknęło cierpienie” – powiedziała z namaszczeniem, najwyraźniej wspominając tamtą chwilę.

Gdy o tym mówiła, na myśl przyszły nam słowa Psalmu 116,15: „Wielka jest w oczach Pana śmierć Jego świętych”.

„Pan pozwolił, by ukamienowano Szczepana i by Lot stracił tak wiele… Historia pokazuje nam, że większość apostołów zginęła śmiercią bardziej tragiczną niż Ben. Po tej stronie wieczności możemy nie rozumieć do końca, dlaczego tak się stało, ale najważniejsza jest świadomość, że Ben jest już z Chrystusem w niebie” – mówiła dalej.

„Opowiedziałam o śnie moim dzieciom i one także stały się spokojne, wiedząc, że ich ojciec dotarł do nieba. Rozmawialiśmy o tym, co możemy zrobić, jak żyć, by kiedyś połączyć się z nim w niebie. To jest teraz nasze wyzwanie – żyć dalej według tego planu. Wkrótce potem dostałam smsa od mojej siostrzenicy. Pisała, że przyśnił jej się wujek Ben stojący na bujnej, zielonej łące. Był w pełni zdrowy i szczęśliwy. Powiedział do niej: ‘mimi sikuawa, niko hai!’, co w naszym języku znaczy: “nie zostałem zabity, ja żyję! Potem zniknął”.

“Ta wiadomość potwierdziła miejsce pobytu mojego męża” – dodała drżącym głosem Gladys.

„Bóg jest taki dobry! Usłyszał moje desperackie wołanie. Nie mogłam sobie wyobrazić Bena nigdzie indziej jak tylko z Panem w niebie; nie po tym, co zrobił dla Jezusa, dopóki był na ziemi. Musiałam wiedzieć. Po prostu musiałam znać odpowiedź i Bóg mi jej udzielił. Co więcej, dał mi pocieszenie. Jest taki dobry”.

“Oczywiście nadal nie rozumiem, dlaczego tak się stało, ale pokój, który teraz mam w sobie, pozwala mi się tym nie zadręczać”.

„Pokój, którym nas Pan obdarzył, utwierdza mnie w przekonaniu, że z tego wszystkiego wypłynie dobro dla Kościoła. Teraz jestem w stanie spokojnie czekać, ponieważ to zaakceptowałam”.

„Śmierć Bena natychmiast przyniosła dobre owoce, doprowadzając do ożywienia lokalnego Kościoła baptystów oraz kościoła w wiosce. Wszyscy rozumiemy, że niebo jest realnym miejscem i że w każdej chwili Jezus może nas wezwać do powrotu do domu. Jestem pewna, że z tego cierpienia narodzi się służba”.

“Niech tak się stanie, ponieważ w Bożym Królestwie żadne doświadczenie nie idzie na marne, nie jest bezsensowne ani przypadkowe” – potwierdziliśmy zgodnie.

Wtedy wyciągnęliśmy listy.

Widok takiej ilości kartek i listów zrobił na Gladys wielkie wrażenie. Od razu się rozpłakała.

„Jestem taka wzruszona… Współpracownik Open Doors powiedział mi, że ludzie, którzy się za mnie modlą, przyślą mi także listy, ale nie sądziłam, że będzie ich aż tyle. Przez ostatnie miesiące czułam wsparcie modlitwy świętych. Moje dzieci będą wzruszone!” – powiedziała przez łzy.

“Gdyby Ben tu był, uśmiałby się i powiedział: „Nie miałem pojęcia, że będę przyczyną tego wszystkiego”. Poznajemy, że jest to Boże dzieło po tym, jak Ben nauczał, jak wychodził do ludzi… Nie jestem zaskoczona” – dodała, przyznając, że przez te listy Bóg docenił pracę jej zmarłego męża.

„Niech Bóg błogosławi was i każdą osobę, która się modliła i poświęciła czas na napisanie listu. Niech Bóg pamięta o tym, gdy przyjdzie wasza godzina… niech posyła Swojego anioła i stoi przy was, jak wy staliście przy mnie, Jamesie i Goldzie. Dziękuję wam, tak bardzo wam dziękuję”.

Kładąc ręce na stercie listów i pocztówek, Gladys powiedziała przez łzy: „Taka miłość! Taką miłość aż trudno jest zrozumieć…”.

Zakończyliśmy naszą wizytę, chwaląc Boga pieśnią i modlitwą.
„Wszystko oddaję Tobie, mój błogosławiony Zbawicielu… oddaję Ci wszystko”.
Pan nie przestaje odpowiadać na modlitwy za tę rodzinę.

Jak się modlić za Gladys:
Wychwalajmy Dobrego Boga za Jego nieustanne uzdrawianie serc Gladys i jej dzieci.
Chwalmy Boga za duchowe i emocjonalne wsparcie, jakiego udziela tej rodzinie Kościół baptystów z Mombasy. Niech Bóg błogosławi ten Kościół.
Chwalmy Boga za dobre świadectwo, jakie dał reszcie Ciała Chrystusa Kościół baptystów Nyali.
Chwalmy Boga za jedność, szacunek i głęboką miłość między Gladys i jej dziećmi.
Polecajmy Bogu Jamesa i Goldę, którzy borykają się ze stratą ojca.
Módlmy się, by ta rodzina odzyskała niezależność finansową (James i Golda studiują na wyższej uczelni).
Módlmy się o dobre wyniki w nauce dla Jamesa i Goldy.
Módlmy się za proces całkowitego, psychicznego i duchowego, uzdrawiania z traumy całej tej rodziny.

Źródło Open Doors
Tłumacz Monika Wilk

Zobacz również

Youssef Ourahmane

Przywódca kościoła skazany zaocznie

Pastor Youssef Ourahmane jest wiceprzewodniczącym Èglise Protestante d’Algérie (EPA), stowarzyszenia składającego się z ponad 45 …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *